sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 1


 Weszłam do domu i - jak zwykle zresztą - rzuciłam wszystko i siadłam do laptopa. Nagle usłyszałam szum za moimi plecami, ale nie przejęłam się, bo pomyślałam, że to mój kot - Luna. Gdy nagle usłyszałam szept.
  - Uważaj... Ktoś chce zrobić ci krzywdę...
  "Przestań" myślalam sobie, "uspokój się, przecież jesteś sama, nikt nie mógł tu być. To tylko wytwór twojej wyobraźni". Ale nie, to napewno się wydarzyło, bardzo dobrze słyszałam, że ktos za mną stał. Obróciłam się, nikogo tam nie było. Ani śladu tego, że ktoś tu był. 
  Ale chwileczkę... drzwi od mieszkania są otwarte, a ja napewno je zamykałam. A może po prostu nie domknęłam ich, a wiatr z dworu je otworzył? Nie to niemożliwe... 
  Wzięłam telefon i wybiegłam z domu. Gdy wybiegłam, za mną rozległ się krzyk.
  - Haven! Gdzie tak biegniesz?
  To był Jack. Przystojny, pociągający, seksowny Jack. Podbiegł do mnie i położył rękę na ramieniu. Nagle przeszył mnie jego ciepły dotyk. 
  - Gdzie tak pędziłaś? Wyglądałaś jakbyś zobaczyła ducha. Coś się stało?
  - Nie, nie, nic poważnego, to tylko... Nieważne, uznasz mnie za idiotkę. - Zaczęłam mówić ledwo oddychając.
  - Nigdy nie uznałbym Cię za idiotkę - wziął mnie za ręce, a potem przytulił. Między jego, a moim ciałem nie było teraz w ogóle, nawet najmniejszej odległości. - Muszę powiedzieć Ci, że nigdy nie zależało mi na tobie tak jak teraz. A ty co do mnie czujesz?
  Zatkało mnie. Dobra może jestem ładna i wiele chłopaków do mnie startuje, ale Jack? Ten Jack? Nie wiedziałam co powiedzieć, ale nie zdążyłam się odezwać. Poczułam, że nasze wargi stykaja się, a potem straciłam poczucie czasu. Całowaliśmy się dobre 2 minuty. Ale to nie był zwykły pocałunek. Było w nim coś... magicznego. Chcialam juz nigdy go nie zakończyć. Chciałam, żeby czas sie zatrzymał, żebyśmy trwali tak wiecznie w tym namiętnym pocałunku. Postanowiłam pierwsza przerwać tę magiczną chwilę. 
  - Jack...
  - Tak Haven?
-  Usiądźmy, słabo mi. - Powiedziałam, a on przytulil mnie i zaprowadził do ławki, która stała pod blokiem.
  Opowiedziałam mu wszystko i przez chwilkę wydawało mi się, że mi nie uwierzy uzna za wariatkę i sobie pójdzie. Ku mojemu zdziwiemiu, obiął mnie i powiedział, że wszystko będzie w porządku. Potem wróciłam do domu i uznalam, że nie ma co sie martwić, ale myliłam się, było o co. A przekonałm się o tym, jak tylko przekroczylam próg domu... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz